wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział IV

Lily Evans wstała tego dnia wyjątkowo wcześnie, nawet jak na nią, chcąc dokończyć esej na obronę przed czarną magią, dotyczący wilkołaków i sposobów uśmiercania ich. Minęły dopiero dwa tygodnie szkoły, jednak nauczyciele już zaczęli ich zamęczać. Ale przecież w tym roku trzeba zdawać Standardowe Umiejętności Magiczne, nazywane przez uczniów SUM-ami. Nawiasem mówiąc, esej był na wczoraj, (co Ruda uznała za interesujący zbieg okoliczności, zważywszy na to, że wczoraj była pełnia), jednak uczący ich w tym roku tego przedmiotu profesor Joseph Fosher poślizgnął się na skórce od banana, wpadł na zbroję i połamał sobie kilka kości. Pani Pomfrey na szczęście (lub nieszczęście, jak kto woli) od razu go poskładała, jednak do końca dnia musiał pozostać w skrzydle szpitalnym. Lily uznała to za wspaniałą okazję do tego, aby uzupełnić swój esej o wczoraj zdobyte informacje. Wygrzebała się z łóżka i usiadła przy biórku, przy okazji lustrujac uważnie łóżko Jade. Tak jak się tego spodziewała, Czarnej znowu nie było, tak jak każdej pełni. O tym, że dziewczyna mogłaby być wilkołakiem nawet nie myślała, Jade była na to stanowczo zbyt otwarta i popularna, lubiła być w centrum uwagi. Oprócz tego poruszała sie gracją, typową dla osób, które są bardzo pewne siebie i wiedzą, że mogą naprawde wiele. Ale może Syriusz...? Przypomniała sobie wydarzenia 1 września tego roku...

Obudziła się rano, chcąc przygotować się do pierwszego dnia roku szkolnego i od razu doleciał do niej charakterystyczny zapach mokrego psa. Zmarszczyła nos i rozejrzała się po dormitorium. Na podłodze były plamy z błota i odciski psich łap, a w łóżku obok Jade leżał przytulający ją mocno Syriusz. Ruda westchnęła cicho i zaczęła budzić śpiącą Czarną, która tylko mruknęła coś pod nosem i przekręciła się na drugi bok, zakrywając głowę poduszką. Kiedy dziewczyna zaczęła ją łaskotać, wymamrotała pod nosem jakieś zaklęcie, które odrzuciło Lily na koniec pokoju. Tego już było dziewczynie za wiele. Ona chce jej pomóc, a ona co? 
- THIRWALL! - Czarna, już całkowicie obudzona, wybuchła głośnym śmiechem, przy okazji zrzucając na podłogę śpiącego Syriusza. - Minus 10 punktów dla Gryffindoru, za atak na prefekta!
- Evans, no co ty, własnemu domowi punkty odejmujesz? - Łapa ziewnął szeroko, pokazując imponująco białe uzębienie. 
- I jeszcze minus 30 za Blacka, że przebywa w sypialni dziewczyn, kiedy powinien być u siebie! A teraz wynocha stąd! JUŻ! - wrzasnęła, pokazując chłopakowi drzwi. Łapa zdawał się wogóle nie zauważać jej wyciągniętej ręki. Spojrzał z wachaniem na Jade, która stała przed lustrem, czesząc swoje długie włosy. 
- W porządku? Nie będziesz się już kładła spać, no nie? 
- Nie, nie będę, i tak bym już nie zasnęła. Możesz iść, jak chcesz - wzruszyła ramionami, wcale na niego nie patrząc. 
- Na pewno? 
- Tak, na pewno, spotkamy zaraz na śniadaniu, okey? 
- Jasne - chłopak uśmiechnął się ciepło. Nie był to uśmiech gwiazdy filmowej, którym obdarowywał wszystkie swoje fanki. Był to uśmiech pełen miłości i ciepła, zarezerwowany tylko dla niej, dla jego małej siostrzyczki. - To jak będziesz gotowa, to przyjdź do nas, tylko pukaj, bo Glizda znowu ma zwyczaj paradowania po całym dormitorium w samej bieliźnie i uwierz mi, to nie jest przyjemny widok. Aha, i jeszcze jedno, Evans, Potter przesyła buziaczki - puścił im oko i już go nie było. 
Lily stanęła przed Jade z rękami na biodrach i spojrzała na nią wyzywająco. 
- Możesz mi łaskawie wyjaśnić, co robił tutaj Black? Powinien być u siebie w sypialni, chłopcom nie wolno wchodzić do dormitorium dziewcząt! - stwierdziła, że pominie temat dziwnych łap na podłodze, może to skrzaty domowe albo coś. 
- Normalnie - Jade wzruszyła ramionami, nie zaszczycając nawet Rudej spojrzeniem. - Musieli znowu złamać zabezpieczenia. Pójdę już do chłopaków, jeśli się nie obrazisz - sięgnęła po różdżkę i wyszła z pokoju. 

- Cholera jasna!
Z zamyślenia wyrwało ją ciche przekleństwo, trzaśnięcie drzwiami i już po chwili w pokoju stała Jade. Lily na jej widok cicho krzyknęła - miała liście w rozczochranych włosach, a twarz i ręce podrapane, jakby przed chwilą przedzierała się przez jakieś gęste krzaki. Najbardziej przerażające było jednak to, że na jej przedramieniu widniało głębokie rozcięcie, jakby ślad po ugryzieniu. Ruda aż bała się myśleć, co takiego mogło jej się stać...
- Co ci jest? 
- Lilka? Co ty tu robisz? Jest... - spojrzała nieznacznie na zegarek, starając się przy okazji zasłonić ranę rękawem bluzy. - Dopiero 5 rano! 
- Kończę swój esej o wilkołakach, poczyniłam wczoraj bardzo ciekawe obserwacje - spojrzała na dziewczynę uważnie, jednak na Czarnej zdawało się to nie robić wrażenia. - Ale ponawiam pytanie, co ci się stało? 
- Nic, nie mogłam spać, więc postanowiłam polatać na miotle i spadłam do zakazanego lasu, to wszystko - wzruszyła ramionami i ruszyła do łazienki, aby wykąpać się i zmyć zakrzepłą krew, jednak Ruda zasłoniła jej drogę, cały czas przyglądając jej się badawczo. 
- Nie idziesz spać? 
- Nie, i tak bym nie zasnęła - chciała wyminąć Lily, jednak ta złapała ją za nadgarstki i zmusiła, aby Czarna spojrzała jej w oczy. 
- Powiedz! Co ci się stało?! 
- Nic, zostaw mnie, nie wtrącaj się w nie swoje sprawy - Jade wyrwała jej się, przy okazji mimowolnie odrzucając ją na przeciwległą ścianę. Schowała twarz w dłoniach. Jej niezwykłe moce były bardzo pożyteczne, ale musiała bardzo panować nad sobą, bo mogła niechcący zrobić komuś krzywdę. 
Ruda spojrzała na nią i przewróciła oczami. Stwierdziła, że jeśli Czarna jest w takim stanie, to na pewno niczego od niej nie wyciągnie, a dziewczyna może niechcący jej coś zrobić. 
- Okey, przepraszam, nie nalegam, jeśli pozwolisz, pójdę dokończyć mój esej. Wiesz, że wilkołaki odczuwają fizyczny ból, kiedy tylko dotknie się ich czymś srebrnym, nawet, jeśli nie ma pełni? Tak najłatwiej zobaczyć, czy ktoś jest wilkołakiem, po prostu podać mu coś srebrnego, jeśli zacznie się zwijać z bólu, znaczy to, że test przeszedł pomyślnie. Można też podać im specjalny eliskir, zawierający związek Ag, czyli płynne srebro. Dowiedziałam się tego wczoraj, powiedział mi o tym profesor Fosher, kiedy poszłam go wczoraj odwiedzić w skrzydle szpitalnym - usiadła przy biórku wyjęła czysty pergamin i pióro i zaczęła pisać. Nie zauważyła dziwnego wzroku Jade, która przypatrywała jej się uważnie. O tym, że Fosher nienawidzi wilkołaków wiedziała od dawna, specjalnie dlatego napisała esej nie o sposobach zabijaniu wilkołaków, lecz o ich ochronie. Wiedziała, że wszystko co zrobi, i tak ujdzie jej na sucho. Myślała jednak, że nauczyciel nie odważy się zrobić czegoś Remusowi pod samym okiem Dumbledore'a. Najwyraźniej się myliła. Albo chciał, żeby ktoś to zrobił za niego... Z głowa w chmurach ruszyła do łazienki, modląc się jednocześnie, aby jej moce zdołały jakoś zwalczyć szybko rozchodzący się w jej ciele jad wilkołaka.
***
W tym samym czasie James i Syriusz siedzieli na swoich łóżkach we własnym dormitorium, obserwując obijającego się o ściany Remusa. Byli zbyt pobudzeni, oprócz tego bali się o Jade i czekali, aż w końcu jako tako się ogarnie i do nich dołączy. James był pewien, że nic jej nie będzie, wychodziła w końcu z o wiele gorszych opresji, jednak jego przyjaciół nie dało się przekonać. Westchnął głośno, patrząc na Syriusza, który, cały blady i zupełnie do siebie nie podobny, wpatrywał się nerwowo w zegarek, drugą ręką ściskając różdżkę, i wyszedł z pokoju. Nie mógł już wytrzymać tego całego napięcia. Łapa odliczał minuty do wschodu słońca. Jeśli do tego czasu nic się nie stanie, Jade będzie w końcu bezpieczna. Jednak minuty wlekły się niemiłosiernie a dziewczyna nadal nie nadchodziła. Odgarnął włosy za uszy walnął na łóżko. 
- Kurrrrr! Gdzie ona, do jasnej cholery może być?! 
- Znając życie, we własnym dormitorium, jak chcesz, mogę iść sprawdzić - Peter spojrzał na niego uważnie, jedząc czekoladową żabę. 
- Nie dzięki - Suriusz zazgrzytał zębami i spojrzał na niego złowrogo. - Tyle to i sam wiem! Po prostu zastanawiam się, co ona tam robi tak długo jeśli coś jej się stało, to po prostu... - zacisnął dłonie w pięści, w geście bezsilnej złości, zaraz jednak wypuścił nerwowo powietrze i spojrzał na siedzącego na podłodze Remusa. Włosy miał rozczochrane, twarz bladą a na policzku widać było nowe zadrapaniem które obficie krwawiło, chłopak odmawiał jednak pójścia do pielęgniarki, dopóki nie dowie się, że z Jade wszystko w porządku. Oczy miał zamknięte, nogi podwinięte a dłonie zaciśnięte tak mocno w pięści, że aż paznokcie wbiły mu się w skórę, powodując nowe rany. Kiedy jednak wyczuł na sobie spojrzenie Łapy, od razu podniósł głowę i spojrzał na niego zaczerwienionymi od płaczu oczami. 
- Jestem potworem. Nie powinienem zgadzać się, abyście mi towarzyszyli.   Przecież to było od samego początku wiadome, że coś takiego się stanie. To wszystko moja wina... - wyszeptał, nie patrząc mu w oczy. Przyjaciel zaraz znalazł się przy nim. 
- Remi, ty weź się puknij w ten durny łeb, to wcale nie twoja wina! - chłopak stanął nad nim, złapał go za ramiona i mocno nim potrząsnął. - Przecież wszyscy wiedzą, że wilkołaki w czasie pełni działają zupełnie nieświadomie! Jeśli już, to wina moja i Rogacza, że nie zdołaliśmy przetrzymać cię zdala od Jade i Glizdy, kiedy się przemieniałeś! To zupełnie nie twoja wina i jestem pewien, że Czarnej nic nie jest! - rownież miał w oczach łzy, jednak nie bólu, lecz wściekłości. - To ja zawiodłem na całej linii, bo powinienem ją chronić, ty nie miałeś z tym nic wspólnego! 
- Ale to ja ją ugryzłem! Nieważne, czy świadomie czy nie, ale ugryzłem ją! Teraz będzie taka jak ja, też będzie potworem! Rozumiesz to? Zaraziłem ją! 
- Ktoś tak cudowny jak ona nigdy nie będzie potworem, rozumiesz? - Black podniósł go za ramiona i pchnął mocno na ścianę. Widać było, że jest bardzo wściekły i bliski przeistoczenia, a w takiej postaci stawał się szalenie niebezpieczny. A stawał się taki tylko w dwóch przypadkach - kiedy ktoś mówił, że jest taki sam jak jego rodzina i gdy obrażał Jade. Wyszczerzył zęby i powarkiwał cicho, szukając miejsca, gdzie mógłby zatopić śmiercionośne kły. W tej chwili nie zwarzał nawet na to, że to jego najlepszy przyjaciel. W jego głowie bębniła teraz tylko jedna myśl - zabić. Zabić, aby już nigdy nie odważył się powiedzieć złego słowa o jego małej siostrzyczce.
- Syriuszu, nie! - w drzwiach stanęła roztrzęsiona Jade. Po jej policzkach spływały łzy. Chłopak natychmiast się opamiętał. 
- Jade, to nie tak jak ty... - Syriusz jak oparzony odsunął się od nieprzytomnego Remusa i z wyciagnietymi ramionami podszedł do Jade, która jednak odskoczyła od niego z przerażeniem.
- NIE!!! Nie dotykaj mnie! Ty chciałeś go zabić! Ty... A ja ci ufałam! Ufałam ci! Byłeś dla mnie jak brat! I co?! Mnie też zamierzałeś zabić, gdybym ci jakoś podpadła? - w oczach miała łzy, a każda z nich zamieniała się w kawałek szkła z lustra ich wiecznej przyjaźni i wbijała w serce Syriusza, raniąc je boleśnie i rozgrywając na kawałki. Co on takiego zrobił? Jak mógł pozwolić jej cierpieć? I czemu chciał zabić Remusa? Chociaż to wszystko wydarzyło się ledwo kilka sekund temu, on pamiętał całe zajście, jakby to nie on brał w nim udział, tylko widział to przez zaparowaną szybę, jakby zrobił to ktoś inny, kierując jego ciałem, a on dowiedział się o tym przed chwilą. Jeszcze raz spojrzał na leżącego na podłodze nieprzytomnego Remusa, schowanego za przewróconą szafą przerażonego Petera i Jade, która patrzyła na niego, jak na kogoś obcego, kto chciałby ją skrzywdzić. Zdał sobie sprawę, że przez całe życie chronił ją, aby nikt nie mógł jej skrzywdzić, a tak naprawdę to on sam zranił ją najbardziej. Kiedy to do niego dotarło, zacisnął dłonie w pięści, zamknął się w łazience i osunął po drzwiach na ziemię. Co on, cholera jasna, najlepszego zrobił? Nie, to nie byłem ja, podpowiadał jakiś cichy głosik w jego głowie, to nie byłem ja, to coś kierowało moim ciałem to uczyniło, ja bym czegoś takiego nie zrobił! Taaa, dalej tak sobie wmawiaj, odpowiedział jakiś drugi, pełen wyższości głos. Głos tak bardzo podobny do głosu jego brata. Jeszcze mocniej zacisnął pięści, raniąc sobie boleśnie wewnętrzną stronę dłoni i mocno przygryzł wargi, aby nie krzyknąć. Kiedy poczuł w buzi słodki smak krwi, coś w niego wstąpiło. Z hukiem otworzył drzwi do łazienki i mocno złapał Jade za nadgarstki, zmuszając tym samym do spojrzenia jej w oczy. 
- Jade, posłuchaj, wiem, że zrobiłem coś okropnego, ale to naprawde nie byłem ja! To coś innego zawładnęło moim ciałem! Proszę, uwierz mi, musisz mi uwierzyć! 
- Syriuszu... - dziewczyna spojrzała na niego ze strachem w oczach i czymś jeszcze... Miłością? - Naprawdę, bardzo chciałabym ci uwierzyć, ale po prostu nie mogę. Nie mogę uwierzyć, że byłbyś zdolny zrobić coś takiego... Przepraszam, ale po prostu nie mogę... - dziewczyna spuściła wzrok, a chłopak bez słowa ją puścił. Prawie nie widział na oczy, dzwoniło mu w uszach, a spierzchnięte usta krwawiły, jednak on miał to gdzieś. W głowie wciąż powtarzał sobie jedno słowo - las. Zakazany las. Musi tam dotrzeć, po prostu musi, inaczej z pewnością będzie więcej ofiar. Musi odreagować, zniszczyć, zabić. Zrobić coś, aby pozbyć się tego okropnego poczucia winy i bezsilności. Wybiegając z dormitorium usłyszał jeszcze ochrypły głos Remusa. 
- Czarna, przepraszam, to wszystko moja wina, zasłużyłem sobie na to, powinienem zginąć. 
- Nie, nie powinieneś! To wcale nie jest twoja wina! Nie wiedziałeś wtedy, co robisz! 
- Ale to ja cię ugryzłem, to przeze mnie staniesz się potworem! 
- Nie, nic mi nie będzie, nawet jeśli stanę się wilkołakiem, nigdy nie stanę się potworem, bo ty nie jesteś potworem. 
- Jestem! Jestem wilkołakiem! 
- Tak, to prawda, jesteś wilkołakiem, ale nie jesteś potworem, po prostu masz swój mały futerkowy problem. Od tego, czy człowiek jest potworem, nie zależy to, czy jest wampirem, wilkołakiem, mugolem czy czarodziejem. To, czy jest się potworem zależy od tego, co mamy tu, w sercu. Voldemort jest potworem, ty nie. 
- Syriusz miał rację, ktoś tak cudowny jak ty nie mógłby być potworem. Mógłby być nim każdy z nas - ja, Łapa, Rogacz, Glizdek, Lily, nawet Dumbledore i McGonagall. Każdy, ale nie ty...
***
W dalekim opuszczonym zamku, gdzieś na wybrzeżu Szkocji, tajemnicza postać w czarnej pelerynia zaśmiała się złowieszczo. Twarz miała bladą, zniekształconą, z oczami czerwonymi jak u węża i zupełnie pozbawioną nosa. Była to twarz człowieka gotowego na wszystko, niemającego nic do stracenia a wiele do zyskania. Twarz najpotężniejszego czarnoksiężnika tamtych czasów. Twarz Lorda Voldemorta. Czarnoksiężnik zaśmiał się ponownie, jedną ręką głaszcząc łeb ogromnego węża, drugą zaciskając na różdżce. Jeszcze raz spojrzał w kryształową kulę. Tak, wszystko szło zgodnie z planem. Miał doskonały pomysł, postanawiając zaufać Walburdze Black - z drobną pomocą jej kochanych synalków zdoła przeciągnąć tą dziwną dziewczynę z niezwykłymi mocami na swoją stronę. Nadal był pod wrażeniem jej zdolności do sporządzania eliksirów, to właśnie dzięki stworzonemu przez nią eliksirowi imperiatusowi mógł kierować ciałami tych dwóch chłopców i zaglądać w ich umysły, narzucając im swoją wolę. A najlepsze było to, że oni niczego nie podejrzewali. Znowu się roześmiał i przywował dłonią starego pomarszczonego skrzata domowego. 
- Przygotuj mi drinka z krwi jednorożca i najlepszej szkockiej whisky. Szklanka ma być chłodna, lekko oszroniona, ale bez lodu. 
Skrzat pokłonił się tak nisko, że aż zarył nosem w puszysty dywan i już po chwili wrócił ze szklanką srebrzysto-bursztynowego płynu. Czarodziej spojrzał na nią krytycznym wzrokiem, aby już po chwili obdarzyć skrzata lekkim uśmiechem. Tak, wszystko było idealnie, dokładnie tak, jak miało być. Ta dziwna czarnowłosa czarownica już niedługo odwróci się od przyjaciół i wybierze właściwą stronę. Jego stronę. Uśmiechnął się z satysfakcją, patrząc do czarodziejskiej kuli, gdzie widział biegnącego przez zakazany las młodego Blacka. Nie wiedział, który to z nich, ani jak ma na imię. Wiedział jednak, że jest to ten, którego ta młoda czarownica darzy szczególnym uczuciem. Och, gdyby tak przydarzył mu się jakiś maleńki wypadek... Voldemort roześmiał się złowieszczo, obracając w długich palcach swoją różdżkę. Och, jakie życie było piękne, kiedy było się nim. 
~~~~~
Ogólnie chce bardzo podziękować, za te wszystkie komentarze <3 Rozdział już taki w miarę poważny, zaczyna się wyjaśniać dziwne zachowanie Blacków ;) No bo niestety, czasy Huncwotów to też czasy świetności Lorda Voldemorta :c Ale mimo tego obiecuje, że będzie mnóstwo śmiechu ;3 
Przypominam jeszcze, że 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!! 

Każdy komentarz, nawet zwykłe ":)" bardzo motywuje! 

11 komentarzy:

  1. No i co mam powiedzieć? Powinnam się uczyć na geografię, a tu proszę - nowy rozdział i nie potrafię się oderwać!
    Przeraził mnie :O Voldemort jest przerażający, pomysł jest przerażający, opis jest przerażający... Ten rozdział przeraża, a to znaczy, że został napisany tak, jak miał zostać napisany.
    Po przeczytaniu początku miałam ochotę napisać, że kocham Łapę i kocham jego przyjaźń z Jade, ale teraz tak myślę, że to nie pasuje...
    Życzę dużo, dużo weny! :)
    ~Lunatyk
    Pozdrawiamy,
    L&L

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuje, też uważam, że wyszedł dokładnie tak jak miał wyjść ;3 Voldemort miał być przerażający, chociaż nie wiem, czy nie wyszedł mi jako postać lekko komiczna, ale co tam, jak dla mnie tak jest dobrze ;) Bardzo dziękuje za wasze komentarze, są one zawsze tak wspierające i podnoszące na duchu, że aż chce się pisac ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. super! po prostu genialnie, podoba mi się twój blog i z niecierpliwieniem czekam na następny rozdział :) zapraszam do mnie: http://potterimalfoywybrali.blogspot.com/
    keti

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuje :) A u cb czytam każdy rozdział i jestem wierną fanką ;)

      Usuń
  4. Świetny, naprawdę XD
    Szkoda mi i Syriusza i Remusa :/
    Voldemort mnie przeraża :O
    Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Voldemort na przerażać ;) Jesli przeraza, to znaczy, że efekt został osiągnięty ;> To ja czekam na NN u cb ;*

      Usuń
  5. O, ja! O, jaaaa! O, jaaaaaaaaaa! Dobra, ogar. Przepraszam, że tak późno komentuję, ale nie mam pojęcia jak, ale w każdym razie nie zauważyłam tego rozdziału, potem przeczytałam, ale zapomniałam skomentować. No po prostu szkoda słów...
    TO BYŁO TAKIE JEDNO WIELKIE WOW. NO AŻ MUSZĘ UŻYĆ CAPS LOCKA. PRZY FRAGMENCIE Z JADE I SYRIUSZEM CHCIAŁAM PŁAKAĆ I TYLKO CIĄGLE POWTARZAŁAM SOBIE NA USPOKOJENIE "TO NIEPRAWDA! ON TEGO NIE ZROBIŁ, DO CHOLERY!!!" A POTEM TAKI SE VOLDEMORT WSZYSTKO TO ROBI I JESZCZE MA BEKĘ. CO ZA DEBIL!!!!!! I CO Z SYRIUSZEM? NIE ZABIJAJ GO, PROOOOOOOOOSZĘ!!!
    Dobra, napisałam i idę spać. I jakby co to JEST pozytywny komentarz.
    Pozdrowionka
    Krytyczka ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Syriusza na pewno nie mam zamiaru zabijać, sama ryczałam chyba trzy godziny kiedy w oryginalnej książce (Harry Potter i Zakon Feniksa) został zabity przez Bellatriks ;> No ale na pewno będzie to ciekawa postać, z tymi wszystkimi "opętaniami" ;* Bardzo dziękuje za miły komentarz ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nominuję Cię do Liebster Blog Award :)
    Więcej u mnie ;) http://potterimalfoywybrali.blogspot.com/
    keti

    OdpowiedzUsuń
  8. To nie dopuszczalne komentować z takim opóźnieniem i dlatego na wstępie przepraszam. Na to niestety nie mam żadnej wymówki :(
    Rozdział mi się bardzo podoba, a zwłaszcza część z Voldemortem. Bardzo mi się podobał styl jakim napisałaś tą część. Co do poprzedniej z Huncwotami to jak na mnie to Jade trochę przesadziła, chyba, że wyglądało to o wiele gorzej niż sobie wyobrażałam. Kawałek z Lilką też fajny ^^
    "Mógłby być nim każdy z nas - ja, Łapa, Rogacz, Glizdek, Lily, nawet Dumbledore i McGonagall. Każdy, ale nie ty..." - nie no, ten fragment jest najlepszy. Ja bym jeszcze dodała jakieś coś w stylu "- szepnęła ze łzami w oczach i szybko pobiegła do Dormitorium".
    Napisałam to też w zakładce o autorce, ale czy mogłabym poprosić o twój e-mail? Mam małą prośbę związaną z szablonem ^^
    Weny życzę :)
    Alice_Alis
    [heroes-new-adventure]

    OdpowiedzUsuń
  9. Jesteś genialna! <3 Dopiero zaczęłam czytać Twojego bloga, ale już stwierdzam, że go kocham <3

    OdpowiedzUsuń